niedziela, 29 stycznia 2012

Witam serdecznie na moim blogu :)

W świecie blogersów jestem nowa, więc może na początek powiem parę słów o sobie :)
Obecnie jestem mamą dwójki chłopców - jeszcze małych łobuziaków, wyjątkowo absorbujących :) 
i żoną męża mego :)
W rzadkich chwilach wytchnienia i odpoczynku lubię sobie coś poszyć, podziergać, posklejać, a czasem i pomalować, porysować - ogólnie lubię taką "dłubaninę", przy której odpoczywam i się wyciszam.
Jak wskazuje sam nagłówek bloga, główną moją obecną fascynacją jest szycie Tild :)
Od jakiegoś roku nie robię nic innego :) Wpadłam całkowicie, aż po uszy :)

A zaczęło się tak niewinnie...
Przygodę z szyciem zaczęłam już jako dziecko. Jeszcze w latach 80-tych moja ukochana mamcia nabyła maszynę do szycia Łucznika. Jak to w tamtych czasach bywało rodzice stali w kolejce za pralką czy lodówką (już nie pamiętam dokładnie), a wrócili z maszyną do szycia :)
Przez wiele lat maszyna z rzadka była używana dopóki, nie zabrałam się do niej ja :)
A mianowicie dostałam w prezencie wyczekaną i wymarzoną lalkę Barbie - niestety tylko w stroju kąpielowym :) więc trzeba było wyczarować jej całą garderobę. No i tak powoli, powoli nauczyłam się szyć na maszynie.
Jestem totalnym samoukiem :). Jak byłam już starsza, to wiadomo i Burda poszła w ruch. Ale szyłam zawsze tylko na potrzeby swoje i bliskich. Niestety studia, a potem praca sprawiły, że o szyciu zapomniałam ... mimo, że mojego starego, wysłużonego Łucznika wszędzie za sobą ciągałam :)
Ale znów pojawiło się światełko w tunelu dla mojej maszynki :) Dom, ukochany mąż, dzieci i pierwsze gniazdko, które należało jakoś upiększyć. I wtedy wydobyłam z zakurzonej walizeczki  Łucznika i zaczęłam czarować firanki, nie firanki i tak dalej. Było różnie. Nie zawsze mieliśmy dobre relacje :) na starość zrobił się wyjątkowo kapryśny ale jakoś z trudem dogadywaliśmy się :)
. . .
Przyszła zima, czas Świąt i prezentów. I wtedy spotkała mnie taka piękna niespodzianka. Mój mężunio wraz z rodzicami sprezentowali mi maszynę do szycia :))))) hip hip hurrrra :)))
Był to zakup jak najbardziej kontrolowany :) co ja się naszukałam i naczytałam po forach w poszukiwaniu tej mojej wymarzonej maszynki :) I mam ją :) Ale co równie ważne podczas jej poszukiwań po raz pierwszy w życiu natknęłam się na Tildy. Od razu się w nich zakochałam :) Pierwszą Tildę uszłam mamci w podziękowaniu :) Jest przesłodka bo taka nieporadna :) wypchana zwykłą watą bo nie miałam wtedy jeszcze odpowiedniego wypełnienia.
Do tej pory jak jestem u rodziców patrzę na nią z rozrzewnieniem :) Nie mam jej zdjęcia ale muszę to chyba nadrobić.
Byłam nadal nienasycona i szyłam dalej :) Zaczęłam próbować sił na allegro i wystawiać tam aukcje z moimi laluniami i poszło.
Uszyłam ich przez ten rok dobrze ponad 50.
Nie tylko na sprzedaż, także na prezenty dla bliskich. Szyję je rok i nawet jak próbuję je odstawić żeby uszyć coś innego, to nawet dwa dni nie wytrzymam i już muszę coś dziergać bo inaczej śnią mi się po nocy :)
Uwielbiam na nie patrzeć jak w większej ilości siedzą na półeczce i czekają do kogo tym razem polecą :) Ciężko się z nimi rozstawać. Może to śmieszne ale z każdą się żegnam jak wsadzam do koperty i życzę, ciepłego i miłego nowego domku.
I to jest jeden z powodów założenia mojego bloga.
Chcę specjalnie dla nich prowadzić pewnego rodzaju pamiętnik i zamieszczać tu ich zdjęcia. Wprawdzie mam je w pamięci komputera, ale przecież to nie to samo.
Kiedy szukałam różnych informacji na temat tych pięknych Anielic natknęłam się na wiele ciekawych i cudnie prowadzonych blogów. Też zapragnęłam takowy posiadać :) Jednakże czas dopiero teraz znalazłam :) 

Kiedyś dawno temu mąż nazywał mnie Aniałkiem :) teraz już mi chyba do niego daleko ;))) Ale postanowiłam tak nazwać moje lale - to są moje Aniałki.
Serdecznie zapraszam do czytania bloga i oglądania zdjęć moich Aniałków.

I tak prezentuję moją najnowszą ślicznotkę :) W płaszczyku i różowej sukieneczce :) Skrzydełka zrobiłam jej na szeleczkach, więc jak będzie ciepło, można ściągnąć skrzydełka i płaszczyk żeby się bidulka nie męczyła w taki wdzianku np. latem ;)





Wkrótce zdjęcia kolejnych moich Aniałków :) Zapraszam

4 komentarze:

  1. Witaj:)
    Miło Cię poznać:)
    A lala jest naprawdę piękna!!!
    Pozdrawiam:)
    Asia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oficjalnie witam. I zapraszam do mnie.
    Przeczytałam Twoją historię. Bardzo fajne początki ;-)
    Piękne prace tworzysz.

    OdpowiedzUsuń
  3. TIENES UN BLOG PRECIOSO TE FELICITO TRABAJAS MUY LINDO...


    UN ABRAZO

    ANAMILE

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz czytałam Twoją historię i po prostu mnie zatkało to jakbym czytała o sobie. Czuję że świetnie byśmy się dogadały. Też mam dwóch małych łobuzów w wieku przedszkolnym. Szyłam jako dziecko ( w latach 80) dla lalek Barbie. Cięłam skarpetki taty i wycinałam koła w firankach mamy. I zakochałam się w Tildach. Szyję od niespełna miesiąca. Bo wcześniej nie miałam maszyny. A maszynę dostałam od męża na Święta Bożego Narodzenia. Przeglądałam strony z Tildami i trafiłam na króliczki. Zakochałam się w nich. Mój starszy synek namówił mnie do uszycia pierwszego. Potem musiałam uszyć zonę dla króliczka potem kolejną parkę dla drugiego synka i tak poszło. Zapraszam do siebie ;-) http://akademia-kroliczej-mamy.blogspot.com/
    Tym bardziej że jakiś czas temu ogłosiłam Candy.
    Pozdrawiam serdecznie ....

    OdpowiedzUsuń